Recenzja filmu

Częstotliwość (2000)
Gregory Hoblit
Dennis Quaid
Jim Caviezel

Czasoprzestrzenna klapa

Nie będę ukrywał, że projekcja "Częstotliwości" mnie zmęczyła. Zaczęło się nieźle a skończyło fatalnie. Nie polecam nikomu, nawet zagorzałym miłośnikom fantastyki.
Tematyka podróży w czasie oraz światów równoległych od dawna interesowała naukowców oraz inspirowała licznych pisarzy i filmowców. Pionierem był oczywiście Herbert George Wells, którego powieść "Wehikuł czasu" uważana jest za jedną z najważniejszych książek w historii literatury fantastycznejLudzi od zawsze fascynowała nieosiągalna (być może na razie) możliwość podróży w czasie. Wielu z nas na pewno nie raz zadawało sobie pytanie, co byśmy mogli zrobić, gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas. Również i ta myśl przyświecała twórcom filmu "Częstotliwość". Opowiada on historię Johna Sullivana, któremu udaje się nawiązać kontakt ze zmarłym tragicznie 30 lat wcześniej ojcem, Frankiem Sullivanem. Nie myślmy jednak, że "Częstotliwość" to opowieść o duchach. Wręcz przeciwnie, jej treść została oparta częściowo o najnowsze teorie fizyczne i matematyczne, zatem o żadnej parapsychologii mowy być nie może. Rzeczą umożliwiającą porozumienie się tych dwóch, oddalonych od siebie o 30 lat, osób jest trwający potężny sztorm słoneczny, który umożliwia przenikanie fal radiowych przez czas. Dzięki temu ojciec i syn mogą ze sobą rozmawiać używając jedynie starego, lampowego radioodbiornika. Nasi bohaterowie stoją przed niepowtarzalną szansą poprawienia swojego życia. John może uratować swojego ojca przed śmiercią w pożarze. Ostrzega Franka przed mającym nastąpić nieszczęściem i mówi co ma zrobić by wyjść cało z płomieni. Oczywiście ojciec ratuje się z pożaru, ale jego ocalenie powoduje olbrzymie zmiany w znanej Johnowi rzeczywistości, w tym zwiększenie ilości zbrodni dokonywanych przez seryjnego mordercę o pseudonimie "Słowik" oraz brutalne zabójstwo matki. Teraz ojciec i syn muszą wspólnie działać tak aby ocalić ukochaną kobietę i doprowadzić do aresztowania nieuchwytnego zbrodniarza Widzimy zatem, że fabuła jest niezwykle skomplikowana i obfituje w mnóstwo nie do końca przewidywalnych zwrotów akcji. Niestety materiał ten przerósł autora scenariusza Toby'ego Emmericha, który z każdą kolejną sceną opowiadanej historii radzi sobie coraz gorzej
"Częstotliwość" rozpoczyna się całkiem nieźle. Mamy pożar, efektowną akcję ratunkową strażaków a później akcja przenosi się 30 lat do przodu. Dochodzi do wspomnianego już kontaktu ojca z synem oraz ocalenia Franka z pożaru i akcja zamiast dalej wartko przeć do przodu powoli traci początkową prędkość. Oczywiście są pościgi, pogoń za mordercą, podejrzanym staje się nawet sam Frank, ale od pewnego momentu "Częstotliwość" zaczyna wyglądać jak jeden z wielu obrazów sensacyjnych a wątek rozmowy międzyczasowej staje jedynie dodatkiem do banalnej i oklepanej fabuły. Wydaje się, że Emmerich miał dobry pomysł na scenariusz, ale w trakcie pisania opowiadana historia po prostu go przerosła. Wbrew pozorom motyw paradoksów czasowych jest bardzo skomplikowany i przedstawienie go jest niezwykle trudne. Wszak zmiany w przeszłości nie wywierają wpływu jedynie na jedną osobę, ale praktycznie na wszystkich, którzy z tą sobą mają styczność zatem liczba wątków, które można dalej rozwijać jest wręcz nieograniczona Z powodu niezwykłej komplikacji napisanie wiarygodnego scenariusza o tej tematyce jest niezwykle trudne i stanowi prawdziwe wyzwanie. Dlatego też filmy, które mogą się nim poszczycić z miejsca stają się przebojami - "12 małp", "Powrót do przyszłości". Problemy w poprowadzeniu intrygi przejawiają się w "Częstotliwości" również i w innych miejscach. Emmerich chciał zrobić film, który pokazywałby jak przypadkowe porozumienie się ojca z synem wpływa na ich życie i kontakty rodzinne. Tu niestety wpadł w pułapkę amerykańskiego "pozytywnego myślenia". W opisywanym obrazie wszyscy bardzo się kochają, dzięki działaniom syna ojcu udaje się dożyć późnej starości a nam pod koniec filmu robi się mdło
Niestety, "Częstotliwość" do najlepszych filmów nie należy i jest doskonałym przykładem obrazu, w którym ciekawy pomysł nie został do końca wykorzystany. Również aktorstwo go nie ratuje. Poza drobnymi wyjątkami, o których za chwilę, stoi ono na dobrym poziomie, ale na pewno nie Oscarowym. Obok Dennisa Quaida w "Częstotliwości" możemy oglądać doskonałego Andre Braughera, których grze nie można naprawdę nic zarzucić. Niestety, zupełnie inaczej sprawa się ma z Jamesem Caviezelem. W przeciwieństwie do swoich ekranowych towarzyszy jest on po prostu beznadziejny. Przez większą część filmu ma minę jakby się czegoś bał i miał się za chwilę rozpłakać i ta mina jest jedynym widocznym elementem jego aktorskiego warsztatu. Całej reszty nie było. Zdaję sobie sprawę, że Caviezel karierę ma dopiero przed sobą, ale pamiętajmy, że aktor ten ma za sobą już kilka ról, w tym całkiem udaną kreację w "Cienkiej czerwonej linii" i można po nim oczekiwać czegoś więcej, niż gry aktorskiej na poziomie Kasi Kowalskiej z polskiego "Nocnego graffiti". Nie będę ukrywał, że projekcja "Częstotliwości" mnie zmęczyła. Zaczęło się nieźle a skończyło fatalnie. Nie polecam nikomu, nawet zagorzałym miłośnikom fantastyki.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Cofnąć czas - każdy z nas choć raz w życiu pragnął, by to się stało. By dało się wymazać słowa i czyny,... czytaj więcej
Małgorzata Sadowska

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones